NIE MIĘLIŚMY WYCIĄGARKI.
TYLKO PODNOŚNIK KOLEJOWY.
STOSUNKOWO ŁATWO GO UTOPIĆ.
NIE MIĘLIŚMY CHRAPY ANI KOMINA.
TROCHĘ NIE LUBI WODY,
NP JAK NAM ZGASŁ W RZECE,
TO BYŁA KLAPA,
NIE DAŁO SIĘ PRZEŁOŻYĆ WAJCHY Z P NA D,
BO TRZEBA HAMULEC WCISNĄĆ, BO JEST BLOKADA,
A ON SIĘ KAPUJE PO ŚWIATŁACH STOPU CZY WCIŚNIĘTY,
TO JEDEN TRZYMAŁ SPINKĘ DO WŁOSÓW W PŁONĄCEJ CENTRALCE ,
A DRUGI MONTOWAŁ D,
I TAK 3X BO ZAPOMINAŁ KAŻDY PO KOLEI ZEBY NIE WYRZUCAĆ NA P,
A PRZEZ BRYKĘ PŁYNIE RZEKA,
W SENSIE RZECZKA,
STYKA ZEBY SIĘ NIE CHCIAŁO NURKOWAĆ SZUKAĆ LAMP I ZWARCIA,
SKÓRZANE SIEDZENIA TO TROCHĘ DOWCIP, ALE BYŁY,
DEFENDER WZYWANY W RAZIE WKLEJENIA PERMANENTNEGO BYŁ DOPIERO TERENOWY,
I MIAŁ WINDĘ DO WYRYWANIA DRZEWEK…
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz